Człowiek, znaczy ja, nawet sobie sprawy nie zdawałam ile czasu zajmuje mi komputer. Postanowiłam, że będę go uruchamiać co drugi dzień. Szok, ile można zrobić, gdy "złodziej czasu" się nie wtrąca ;-)
- posegregowałam książki, wyznaczyłam te na sprzedaż (tylko jeszcze nie wybrałam gdzie je wystawię)
- posprzątałam cały dom, łącznie z umyciem podłóg
- nasmażyłam z tonę placków ziemniaczanych
- powyrywałam w ogródku zbędne pomidorki koktajlowe (których mi się nasiało, ze hoho)
- zdrzemnęłam się
- poćwiczyłam z Psicą chodzenie przy nodze (oj oporna w tej kwestii, oporna)
- wstawiłam i powiesiłam 2 pralki
- poczytałam książkę (aktualnie "Kłamca" Jakuba Ćwieka)
- pogadałam przez telefon (dużooooooooooo pogadałam)
- ugotowałam budyń i kisiel, bo stwierdziłam, że razem będą ładnie wyglądać w jednym pucharku (nie myliłam się ;-) )
- zrobiłam kilka kwadratów do kocyka
- zapasteryzowałam ogórki (pomijam fakt, ze tylko 3 słoiki, w tym dwa się nie zamknęły :p)
I to wszystko w żółwim tempie :-D
A oto nasza Psica, meteopatka, dzisiaj by cały dzień spała i co? a to, że pokropiło :-) Szkoda, ze tak skąpo.
Jutro kolejny dzień bez komputera, w planach sałatka z zielonych pomidorów (w mojej kuchni nic się nie marnuje, więc muszę coś zrobić z owocami wyrwanych pomidorków koktajlowych ;-) ) z tego przepisu http://psotypsotki.blogspot.com/2010/09/saatka-z-zielonych-pomidorow.html