środa, 13 lipca 2016

Bo ja przez ciążę przytyłam...

W ciąży:
- jeszcze ciasteczko
- jeszcze śledzika
- chipsa
- loda, drugiego, piątego
- pizza mniam mniam
itd
w nocy, w dzień - mniam, mniam, mniam
przecież jem za dwoje , przecież ciąża, bo przecież organizm się domaga....

Po porodzie:
O jeju, jak ciąża zmieniła moje ciało, ale przez ciążę utyłam

Taaaaaaaaaaa ciąża....


Ps. oczywiście wiem, oczywiście rozumiem, że są różne sytuacje, czasami/ często ciąża ma wpływ na nasze gabaryty, a już z pewnością na jędrność ciała ;-) tłumaczę, żeby nie było, że wszystkich do jednego wora ;-)

czwartek, 24 marca 2016

Asymilacja



Dziedzic podszedł do mnie z KLAMERKĄ i zadał ulubione pytanie:
- A to?
- Spinacz - odpowiedziałam bezwiednie.
Nagle wybuch w mojej głowie, czy ja powiedziałam "spinacz"?, nie 'klamerka" tylko "spinacz"? Co się ze mną dzieje?
Zasymilowałam się z ludnością tubylczą! Do końca, jestem już jedną z nich.
Miałam już pewne podejrzenia gdy powiedziałam "ciapy", zamiast po ludzku "kapcie"...
Teraz mam pewność ;-)

I wiece co? Dobrze mi z tym :-)
Znalazłam swoje miejsce na Ziemi, tu mam przyjaciół, tu mam dom, tu się czuję u siebie.
Już nie jestem Kociewianką na Roztoczu, a Roztoczanką (tak się mówi? :p) pochodzącą z Kociewia.

Ale na święta planuje zrobić kurę w białym sosie
https://martucha.wordpress.com/2009/03/15/bialy-sos-do-drobiu/
;-)

Z wielkanocnym pozdrowieniem :-)






wtorek, 16 lutego 2016

Trup

- Martek! Co tam za trup u Was we wsi się plącze?
- Jaki trup? Ja nic nie wiem.
- No ponoć znaleźli trupa. Ktoś zadzwonił na policję, że leży w domu obok skrzyżowania. Nie chciał podać nazwiska, tylko, że maja poszukać, bo leży trup.
- Hmm, serio? no nic nie wiem. Pragmatyk był u Sołtysa i tez takich rewelacji nie przyniósł. Nie wiem, nie wiem. Wieś mała, cos by dotarło.
- E tam, nie znasz się, mówili, ze jest to tak jest!

Za godzinę....
- Ha! Mówiłam Ci Martek, ze trupa znaleźli, babę! W internecie o tym piszą!

Nosz, kurde, jego raz, i ja nic nie wiem? Ja!
Dawaj do komuptera, do internetów...

Taaaaaaaaaa. Prawda. Są zwłoki kobiety.
Nie w mojej wsi, tylko dwie dalej, nie w domu, tylko na polu...

piątek, 18 września 2015

I tak mija dzień za dniem...

Nie wiem kiedy czas ucieka, planów sporo, realizacja gorzej, szczególnie, że Dziedzic to dziecko absorbujące i mało stacjonarne,klocki nie, ciastolina na chwile, rysowanie nie, naklejanie nie. tzn. wszystko fajne przez 5 min ;-)
Zamroziłam zabawki, mimo sceptycyzmu, myślę, a może..
Zabawa trwała ze 4-7 minut :p

Nie poddaję się jednak i w końcu coś znajdę :-D albo dziedzic dorośnie do tego typu zabaw :-)
Do tego Pragmatyk wiecznie poza domem - cóż uroki życia na wsi.


W między czasie spodenki uszyłam


Posiłkowałam sie tym tutkiem http://www.uszyjmimamo.pl/tutorial-krotkie-spodenki-z-kieszeniami/
Fantastycznie opisane :-) spodenki szyje się łatwo, lekko i przyjemnie, tyle, ze łajza ze mnie - pierwsze wyszły za małe, drugie (ze zdjęcia) za duże (ale już właściciela mają :p, z trzecimi trafiłam w rozmiar ;-)

Teraz zaczęłam dziergać sweterek dla Dziedzica, może do kolejnej zimy skończę :-D

Ogródek prawie sprzątnięty, spiżarnia pełna.
Za oknem jesień się zaczyna :-)


piątek, 31 lipca 2015

A może by pokój Dziedzicowi urządzić...

Dziedzic nam dorośleje i powoli zaczynamy myśleć o Jego królestwie, znaczy się ja zaczynam myśleć :p
Mamy do zagospodarowania 25 m kw. na poddaszu.
Kilka rzeczy wiem na pewno - po pierwsze uzbierać tyle pieniędzy, żeby urządzić pokój tak jak sobie wymyślę, bez dziadowania, że to za drogie, a tamto w sumie zbędne; po drugie zrealizować plan jak najszybciej, czyli zdążyć z pokojem zanim Dziedzic zacznie podejmować własne decyzje :p
No cooooooooo ;-)

Przeszłam już kilka faz - styl skandynawski, styl marynistyczny, ale wydaję mi si.ę, ze oba są zbyt "mdłe" dla kilkulatka. jak w takie czyste przestrzenie wprowadzić pierdylion jaskrawych zabawek?

Podobają mi się takie elementy na ścianie (zdjęcia ze strony stylowi.pl)
Tu mi sie podoba, tylko bym inna komodę dała
I tu np.
I tu, tylko bym chłopakowe akcesoria dała
albo taki zestaw







Naoglądam się, pomarzę, pzaplanuję, a potem przychodzi otrzeźwienie, że te moje wyobrażenia zderza się z rzeczywistością - albo nie będzie takich mebli, albo jednak pieniędzy za mało, albo Pragmatyk będzie nosem kręcił, albo, albo
Wyłączam więc komputer i się obrażam na Pragmatyka, że nie spełnię swoich planów (dlaczego na Niego? bo nikt inny nie kręci mi się pod ręką), chodzę taka nabzdyczona, furczę.
Pragmatykowi nie powiem o co mi chodzi, bo przecież sam się powinien domyśleć i przeprosić, za swoje zachowanie ;-)

czwartek, 2 lipca 2015

Dziecko na wsi

Czasami zazdroszczę miastowym dzieciom dostępu do zorganizowanych zajęć, a potem Dziedzic ze śmiechem wpada w stado kaczek czy kur, przekrzykuje się z psem, szkoli prosięta, próbuje wypuścić króliki z klatki, włazi na traktor, chlapie się w kałuży, robi "cześć" z pierdylionem wsiowych ciotek czy wujków, zrywa chabry i maki, czyści patykiem buty z kurzego "fuuu" itd..
I wtedy sobie myślę czy na pewno mam czego żałować?


piątek, 29 maja 2015

Depresja?

 Edit: sprawa dzieje się  na pewnym forum, na wątku służącym wyżaleniu się, wyrzuceniu złych emocji spowodowanych ciągłą walką z niepłodnością

 Do dziewczyny, która kolejny raz zobaczyła jedną kreskę na teście ciążowym, po raz setny przeżyła nieudany cykl :
- Ciągle mówisz o depresji, a tak naprawdę nawet nie wiesz co to jest! nie ma, że mi się nie chce albo że się zmuszam np. do wyjścia do pracy. Ja miałam naprawdę depresję i wierzcie mi nie da się zmusić! w prawdziwej depresji nie wstaniesz z łóżka ani nie wyjdziesz z domu!!!A czy lekarz  powiedział, że nie ma żadnych szans???????? Bo wtedy rozumiem, można się podłamać.Ale póki są szanse (Nie, nie nadzieja a realne szanse!!!). To należy leczyć się i robić to co każe lekarz!!!!!
Depresja poporodowa, kiedy urodzi się dziecko i nie można się nim zająć jest straszna!!! Szczególnie jeśli jest to upragnione dziecko!! A tak się też zdarza wbrew naszej woli. Nie dyskutuję co jest gorsze, ale popadanie w depresję kiedy są szanse to bez sensu.
Ja rozumiem, że ten czas się dłuży. Naprawdę bardzo rozumiem, ale depresja dopóki są szanse to bez sensu. Myślisz, że w życiu jest tak jak się zaplanuje??? Jak są realne szanse - Nie ma depresji!!!!!!!!!!!!! 

Gdy przełknęła ten cios, cicho odpowiedziała:
- Czy depresja niezdiagnozowana sprawia mniejszy ból niż zdiagnozowana? Wiesz co teraz poczułam się jak rozhisteryzowana nastolatka, która przejmuje się za przeproszeniem, byle gównem, bo nie mam zdiagnozowanej depresji, bo nie doszła do tego stadium, że nie można się podnieść z łóżka. Jednak wiem co to znaczy nie chcieć się obudzić, zmuszać się do wstania, alienować się od przyjaciół, płakać w publicznych miejscach (co ja mówię płakać :-/ ryczeć, wyć to są odpowiednie słowa), znam niechęć do wychodzenia z domu, niepokój w środku, przesypianie całych dni...
No, ale nikt, przez prawie 6 lat starań, nie powiedział, że nie ma szans, szkoda tylko, ze nikt nie wie dlaczego się nie udaje.
Widocznie u mnie depresji nie ma, przynajmniej nie zdiagnozowanej, ale wiem jak to jest czuć kamień na sercu i prowadząc samochód, widząc drzewo, zastanawiać się czy to by była szybka śmierć...