Zaczęliśmy samodzielne gotowanie dla Dziedzica. Mieszkam na wsi, więc dlaczego nie wykorzystać jej zasobów, każdy (no prawie) coś tam hoduje przy domu.
Wybrałam się do sąsiada
- Cześć, mam sprawę, nie wiesz kto trzyma króliki, albo indyki?
- A na co Ci?
- Dla Dziedzica
- Hmm, wiesz, ale indyki to nie bardzo dla dziecka...
Proces myślenia mi się gwałtownie uruchomił: jak nie dla niego? przecież już jadł słoiczkowe? te "prawdziwe" się nie nadają? a może to jakieś zabobony?
Ja jąkając się:
- No, ale dlaczego, nie dla dziecka? przecież już jadł...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa, bo Ty do jedzenia chcesz!
Taaa, po miastowej można się spodziewać, ze indyka weźmie na domowe zwierzątko dla dziecka :-D