Pamiętam z podstawówki, ze szkoły średniej, że dyskusja była jednym z punktów programu nauczania. Dzieliliśmy się na grupy, każda miała zająć stanowisko i je przedstawić, ewentualnie bronić przed kontrargumentami, a jak przeciwnik był przekonujący to cóż "tylko krowa poglądów nie zmienia". Potem wszyscy wspólnie szli na przerwę jako koledzy/przyjaciele, mimo różnicy zdań.
Żyję wśród ludzi, zarówno tych w realu jak i w internecie i zauważam tendencję utożsamiania dyskusji z kłótnią. Tematów kontrowersyjnych, czy w ogóle takich, gdzie mogą być odmienne zdania, się nie porusza, albo zanim się rozwiną kończy powiedzeniem "każdy ma swoje zdanie i niech tak zostanie". Pytam, dlaczego ma tak zostać? Dlaczego nie umiemy bronić swoich poglądów? Dlaczego nie dopuszczamy możliwości zmiany swojego zdania?
Kocham dyskutować, ale coraz częściej nie mam z kim, bo jak juz się taki adwersarz znajdzie, to zaraz wtrąca się ktoś trzeci i "nie kłóćcie się", na nic nie zdaje się przekonywanie, ze dyskusja to nie kłótnia.
Nie przeczę, czasami złośliwie, uwielbiam mieć inne zdanie, w kwestiach, które społecznie podobno nie podlegają dyskusji, np. pogoda, sytuacja w kraju, mężczyzna itd ;-) Uwielbiam być szcześliwa w kraju wiecznych malkontentów. Tylko co z tego, gdy proszę o argumenty, najczęściej odpowiedzią jest "bo tak". Kontrargumentów się nie słucha, bo przecież w telewizji powiedzieli, ze tak jest, bo przecież zawsze tak było i to chyba najgorsza opcja, nie dociera, że świat sie zmienia, że można myśleć samodzielnie.
O dziwo, babki na wsi, te niby zacofane, bardziej są skłonne przyznać rację, czy rozważyć inne zdanie, niż młodzi, ponoć otwarci na świat, ponoć postępowi.
Czy dyskusja zaczyna być reliktem przeszłości? Czy to, ze możemy swobodnie wypowiedzieć swoje zdanie przestało być zabawne? Może nas kusi to co zakazane?
"Pesymista powie, że szklanka jest do połowy pusta, a optymista, że do połowy pełna. Wiecie, co ja o tym myślę? Że ta szklanka nie jest w połowie ani pełna, ani pusta, tylko że to jest zła szklanka.Wyraźnie za duża. Takie jest moje zdanie. A wiecie, o czym to świadczy? Że jestem osobą o praktycznym, zdroworozsądkowym podejściu do życia. Takich ludzi nazywa się pragmatykami i ja właśnie taka jestem, do problemów życiowych podchodzę praktycznie." (Olivia Goldsmith)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bo babki ze wsi nie wiedzą, że obowiązuje poprawność i źle pojęta tolerancja, potrafią jeszcze wprost powiedzieć, że nie podoba się im paleta po cemencie zawieszona na ścianie;)Poza tym niewiele muszą. Właśnie, jest nowy katalog, chcesz?
OdpowiedzUsuńMoże tak być, szczególnie na Prowincji Babki zacofane, nie to co młode miastowe :-)
UsuńZa katalog podziękuję, na razie koniec urządzania, a jakbym miała to by mi zazdrość było, ale dziękuję za pamięć
Nie uświadamiałam sobie, ale cos w tym jest. Wprawdzie nadal znajduję osoby i na żywo i w Internecie, z którymi mogę walczyć na poglądy i nadal mieć dobre zdanie o sobie nawzajem, jednak jakoś tego mniej? A może nie ma jakoś tak czasu na poruszanie badziej kontrowersyjnych tematów i słuchanie innych ludzi z uwagą i jeszcze żeby oni nas słuchali z równym zajęciem i dostosowywali te kontragumenty? Może to twarde zajmowanie stanowiska i unikanie konfrontacji to zwykłe lenistwo naszych czasów? :D
OdpowiedzUsuńmoze tak być, lepiej stwierdzić, że niech każdy zostanie przy własnym zdaniu :-) szczególnie jeśli nie umie się argumentować swojego
UsuńKiedys tez lubilam dyskusje, teraz mi sie po prostu nie chce:) Tym bardziej, ze w wielu przypadkach to jak kopac sie z koniem, wiec po co?
OdpowiedzUsuńNiech lepiej i ja, i kon oraz ta trzecia osoba zostana przy swoim zdaniu:))) Zwlaszcza kon;)
oczywiście, kopanie się z koniem sensu nie ma ;-) tak jak dyskusja z gołębiem :-D
UsuńBo może dziś trzeba wszystkich chwalić i we wszystkim się zgadzać, przynajmniej oficjalnie?
OdpowiedzUsuńDaleko mi do TWA (Towarzystw Wzajemnej Adoracji) i pamiętam z czasów szkolno-studenckich, że dla zasady miałam inne zdanie niż większość, albo niż się tego po mnie spodziewano - dla zdrowia i dla gimnastyki umysłu. Bo dobrze jest czasem postawić się po przeciwnej stronie barykady i nie tylko poznać argumenty ale też przekonać się, że są one słuszne, wszak każdy medal ma dwie strony a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)
Masz podobnie jak ja, szczególnie jeśli druga strona barykady wieje pustką :-)
UsuńDyskusja odchodzi do lamusa. Teraz to się nazywa DEBATA. Niby to samo a jednak nowocześniej. Poza tym nie raz byłam świadkiem jak ci którzy wiele mogą mówią "nie dyskutuj ze mną!"
OdpowiedzUsuńa widzisz, człowiek na wsi się zaszył i nic nie wie o zmianach :-D
UsuńJa podzielam chyba zdanie Stardust. Też mi się nie chce przekonywać kogoś, zwłaszcza, że zwykle kończy się obrazą, albo braknie argumentów i wychodzi "bo tak". Jeśli dyskusja ma mnie prowadzić na takie pole to wolę pogadać do samej siebie. Myślę, że w realu trochę łatwiej się dyskutuje. W internecie to jest tak jak mówisz. Albo ktoś się upiera, że "moja racja jest najmojsza" i nie próbuje nawet przyjąc cudzego zdania do wiadomości, nie mówiąc już o próbie zrozumienia, albo strzela focha i "wychodzi". Szkoda czasu, są przyjemniejsze rzeczy :)
OdpowiedzUsuńMoże to i racja, ze w realu łatwiej, ale tez łatwiej o rękoczyny :-D
UsuńOj ta niechęć do dyskusji jest przykra. Ja dyskutować lubię. Owszem - nie z gołębiem, co najwyżej nasra nam na głowę... ale z normalnym chętnym do konwersacji człowiekiem. Niestety tak jak piszesz kłótnia i dyskusja są błędnie utożsamiane, a gołębi coraz więcej - prawdziwa plaga.
OdpowiedzUsuńNa szczęście jest jeszcze garstka ludzi z którymi można wymienić poglądy nie bojąc się, że spalą cię za nie na stosie albo będą za wszelką cenę chciały przeciągnąć na stronę swojej najlepszej prawdy. Brr!
Na szczęście jeszcze zostało kilka osób do dyskusji - to prawda. Nie znoszę jak ktoś mi narzuca poglądy, mój Tata mówi, ze wtedy przypominam okonia - ustawiam się bokiem i żadne argumenty do mnie nie dotrą :-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry temat!:)
OdpowiedzUsuń"Każdy ma prawo do własnego zdania"- pod warunkiem, ze jest podobne do mojego, jak nie kończymy temat, a jeśli tak to możemy sobie rozmawiać i przytakiwać nawzajem.:D
masz rację, dyskusja zbyt często ostatnio przeradza się w kłótnię, a jak juz zaczyna być politycznie to tym bardziej kłótnia murowana, z zadatkami na rękoczyny:))
OdpowiedzUsuńZnam pewnego mocno wiekowego pana, niestety mieszka 1200 km stąd, ten to umie dyskutować i na jakim poziomie. Za to drugi pan, też wiekowy, emerytowany wykładowca na polibudzie, jak zaczyna dyskutować choćby o marchewce to zawsze schodzi na żydów i masonerię plując jadem. Omijam gościa z daleka jest niestrawialny.
Ostatnio wypowiedziałam się otwarcie o Gender i dowiedziałam się, że jestem fanatykiem. Niestety nie dowiedziałam się czego:)A jak już nie ma się argumentów merytorycznych, to dokucza się rozmówcom wytykając im rzekome ich wady.
OdpowiedzUsuńWiesz czasem po wypowiedzeniu kilku zdań wyraźnie widać, że strony nie dojdą do porozumienia, ani żadna nie zmieni zdania. Ja nie przepadam za kontynuowaniem dyskusji na morderczo do upadłego, bo mi po prostu na niektóre tematy szkoda energii. Żeby dyskutować, trzeba też uszanować prawo drugiego człowieka do zachowania swojego zdania.
OdpowiedzUsuń