sobota, 2 sierpnia 2014

Kupuję wózek.

Dawno mnie nie było, oj dawno. Kajam się. 
Dni jakoś uciekają sama nie wiem kiedy i już mamy sierpień.
Wielka wyprawa przeszła nad wyraz sprawnie, ku mojemu zaskoczeniu, ale o tym innym razem ;-)

W temacie: naszym codziennym wózkiem jest czołg - duże to ciężkie, ale po polach i łąkach malowanych naszej wsi uroczej mknie aż miło. Ogólnie zadowolona jestem, ale jest "ale" - w samochód (mimo, że mamy kombi*) ledwo toto włazi, do tego mało poręczne przy ładowaniu, tudzież rozładowaniu.
W obliczu wielkiej wyprawy zrodził się problem - hmm, nasza trójca plus Psica, plus bagaże - nie ma bata czołg nie wlezie.

Stateczna , w ramach sąsiedzkiej współpracy, poratowała nas i pożyczyła swój wózeczek, typu parasolka. Zaznaczała, żebyśmy nie kupowali, że na wsi sielskiej nie pojeżdżę, że Okruch może ze 4 razy pojechał i foch.
Przyjęłam informację i nawet się zgodziłam, ale...
Tak miło wyciągnąć wózek z bagażnika w każdej sytuacji, Dziedzic się z nim zaprzyjaźnił - jeździł, zwiedzał, spał. Postanowione - kupimy i my, a co? kto bogatemu zabroni?
Powstał problem, jaki. Pierwsza myśl, taki jak ma Stateczna - sprawdził się (nie napiszę w jakich warunkach, bo kobietę może zaszokować i mi nic więcej nie pożyczy ;-))
(wszystkie zdjęcia pochodzą z neta)
Ok, no to postanowione, ale Martek, nie może tak łatwo dokonać tak poważnego zakupu. O nie!
Namówiła Pragmatyka na wizytę w sklepie i wpadł mi w oko
bo podnóżek fajniejszy i rączka w całości, ale nie składał się w parasolkę i znowu pół bagażnika zajęte.
Szukamy dalej, bo może jednak spacerówka zostanie głównym wózkiem, a czołg pójdzie do lamusa?
Wymarzony wózek miał być: niedrogi, mieć stabilny podnóżek, całą rączkę, spory kosz na zakupy, dość duże koła, składać się do rozmiarów zapalniczki i mi się podobać (Pragmatykowi wisi jak wózek się prezentuje wizualnie, On jest technicznym w naszym związku ;-))

Przerobilismy:
drogi i dość ciężki, mało o nim opinii w necie  i półokrągły podnóżek - łeee


 Jeszcze cięższy od poprzedniego i takie wielkie koła (25 cm) w spacerówce - no to, mimo wszystko przesada
Paskuda na malutkich kółeczkach blee

Jak wyżej tylko ponoć budka do ozdoby tyle - łeeee

Uff, naoglądałam, opinie poczytałam, napociłam się, pooglądaliśmy wózki w necie, w sklepach - sniły mi się te kółka, te budki, aaaaaaaaaaaaa

Pragmatyk tylko podsuwał minusy poszczególnych modeli.

Zgadnijcie jaki wózek kupimy w ostateczności... :p




* dużo samochodów ma dość obszerny bagażnik dopóki nie trzeba tam załadować wózka :p

8 komentarzy:

  1. Na pierwszym obrazku Milly Mally Rider mamy taki i bardzo sobie chwalimy. Ledwie co pożyczaliśmy mojej chrześniaczce na wyjazd nad morze. Zadowoleni, bo miejsca zajmuje malutko w bagażniku, łatwo i szybko się składa, dobrze im się sorawdził i nam się sprawdza także.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie tez się ku niemu skłaniamy, chociaż właśnie napisałam e-mail w sprawie używanego czwartego - coletto amico :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, tu Ci nic nie poradzę, ale uważam, że przy wyborze wózka należy się dobrze zastanowić. Szkoda późniejszych nerwów. Ja, 30 lat temu, miałam czeską "Libertę" sportową z budką. Składała się w pudełko i wchodziła do ówczesnych bagażników bez problemów.
    Życzę dobrej decyzji i udanego zakupu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, dlatego się zastanawiam. Już miesiąc ponad ;-)

      Usuń
  4. A ja zapakowałam wózek do peugeota 107, tadam, kto jest lepszy? :D
    Ale jest dokładnie jeden model, który da się tak upchnąć i tylko dla malutkiego dziecka. A że kółka ma takie, że sobie na mojej wsi w mieście nie pojeżdżę to zastanawiam się, czy by coś kupić, właśnie takie z wielkimi kołami. Z drugiej strony na kilka miesięcy używania kasy szkoda, ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano miałam podobne dylematy, dlatego zaczęłam zerkać na uzywane ;-)

      Usuń
    2. Trochę obawiam się, że używane mają nieprzewidywalny stan. My nasz wózek głęboki dostaliśmy używany i był super, ale po dwójce moich dzieci już super nie jest ;) Zwłaszcza, że w porywach jeździ na nim dwójka. Z drugiej strony u nas spacerówka naprawdę mało była używana, bo w tygodniu dziecię w żłobku, a w weekendy na rękach, albo w nosidle. Nosidło to jest genialna rzecz, da się wtedy wszędzie wleźć z dzieciakiem.

      Usuń
  5. Spokojnie - na całe szczęście Okruch próbował ten wózek zdemolować i jeszcze mu się to nie udało. Uwielbia prowadzić go po wertepach, a jak widziałaś wszystkie koła są :D
    Natomiast fakt faktem, że fajnie jak taka parasolka nawet awaryjnie z człowiekiem w samochodzie jeździ... zdarzyło nam się ostatnio, że Okruch spędził w niej ponad godzinę (na wycieczce w Skansenie) - kto by pomyślał? Postanowiliśmy spróbować i wsiadł, pojeździł. A jaka wygoda, dziecię już ma swoją wagę i stanowczo łatwiej pchać wózek, niż nosić go na rękach.

    OdpowiedzUsuń