środa, 25 marca 2015

Bajeczka

Była sobie wieś, a może miasteczko. Mieszkała tam rodzina - mama, tata, czworo, a może pięcioro dzieci.
W rodzinie był problem - alkohol, przemoc, znęcanie psychiczne - do wyboru, bynajmniej źle się działo, a dzieci albo brały czynny udział w problemie, albo były jego świadkiem.
Pracownik socjalny z Kuratorem uradzili : nie ma bata dzieci trzeba zabrać, już natychmiast. Sąd szybko wydał decyzję i dzieci trafiły do placówki opiekuńczej.
Rodzice nie protestowali, największym ich problem było to czy muszą dzieci odwiedzać. Psycholog uznał nikły związek emocjonalny miedzy rodzicami a dziećmi.
Uff, jeszcze tylko papierologia...
Aż tu nagle środowisko się obudziło.
Szkoła plus Proboszcz - hę, ale jak to bez naszej zgody dzieci zabrano? hejooooo, tak to nie będzie, dzieci muszą być z matka przecież, bo to najlepsze dla nich. A problemy? Ej, no nikt nic nie widzi, nikt nic nie słyszy. Pracownik i Kurator sobie wymyślili, a może zwyczajnie wyolbrzymili zwykła domową sytuację. czepiają się gnomy.
Huziaaaaa nękać i Pracownika i Kuratora, żeby odwołali swoje uwagi, żeby zmienili zdanie.
NIE!
No to nie, załatwimy inaczej.
Huziaaaaaaaa wysyłać pisma - że matka dobra, bo stawia się na wywiadówki (nie wszystkie, ale się stawia), że ojciec dobry, bo 30 kg mięsa na święta kupił, że rodzina wzorowa, bo do kościoła co niedzielę chodzi.
Potem towarzystwo do sądu pojechało, zeznało co miało zeznać. Sąd się ze Szkołą, a tym bardziej z Księdzem szarpać nie będzie.
Dzieci powróciły na łono rodzicieli....
Problemy wróciły, ale to już Księdza i Szkoły nie interesuje, bo od czego jest Pracownik socjalny i Kurator, jeszcze Asystenta rodziny dostali do pomocy....

Powyższa sytuacja jest całkiem wymyślona, bo przecież dobro dzieci jest zawsze nadrzędne, a sąd nie ugina się pod presja opinii.
A może...



wtorek, 10 marca 2015

Finanse na wsi

Miastowa ciągle narzekała na finanse, że nie stac ich na to czy na tamto, mimo, że haruje cały dzień. 
Wychodzi przed 7. wraca po 17. i tak dzień w dzień. Czasu na życie brak.Współczułam Jej, na serio, tyle się narobić i nic nie mieć.
Ostatnio rozmawialiśmy o pitach, mówię, że w tym roku się sprężyłam, szybko rozliczyłam i czekam na zwrot.
Miastowa, nieszczęśliwa jak zwykle, zaczęła narzekać, że Oni się w kryterium nie zmieszczą.
Prrrrrrrrrrrrrrrr
Hmm, my się nawet do kryterium nie zbliżyliśmy, a tak nie narzekamy na kasę.
I się dowiedziałam dlaczego - Ona, w Mieście, ma wydatki...

No, tak, my na wsi wydatków nie mamy:
- czynszu nie płacimy (podatek plus kredyt same się spłacają, to samo śmieci, woda, prąd)
- jedzenia nie kupujemy (każdy na wsi, ma świnkę, krówkę, zboże na mąkę i całoroczny ogródek z warzywami plus owocowy sad)
- Dziedzica ładnie musimy ubrać tylko w niedziele (na wsi dziecko w dzień powszedni moze chodzic brudne i w podartych ciuchach)
itd.
Znajomi mieszkający z Rodzicami, to już w ogóle kasę po materacach upychają.

No szlag mnie trafił, zaglądać do cudzego portfela nie zamierzam, nie moja sprawa, ale żałować też już nie mam zamiaru.

Część ludzi to by chciała - nie płacić podatków, ale otrzymywać zwrot, mieć darmową służbę zdrowia (bez płacenia składek), mieć zrobione drogi, darmową komunikację, przedszkola, szkoły itd - wszystko bez płacenia podatków.
Otóż moi drodzy z próżnego to i Salomon nie naleje.
Jestem Polakiem, więc narzekanie mam w genach, jednak już dawno postanowiłam nie przejmować się tym na co wpływu nie mam. Krwi sobie napsuje a warunków nie polepszę, więc na co mi to?

Poza tematem, to wróciłam do szycie, bo juz nie mogłam patrzeć na zasłony, więc kupiłam materiał - szary w białe grochy, i zmieniam wygląd salonu :-)
Uważam, że takimi błahymi sprawami można odświeżyć pomieszczenie - zasłony, poduchy, kapy, bibelociki, to coś co nadaje ton. A na wiosnę potrzebuję zmian, jak tlenu.
W międzyczasie uszyłam myszkę taką  (zdjęcie kiepskie)


Dziedzic zdrowy, Pragmatyk i Psica też. Mam dach nad głową, mam co jeść. Mogę odstresować się przy maszynie.
Grzechem byłoby narzekać :-)