piątek, 29 maja 2015

Depresja?

 Edit: sprawa dzieje się  na pewnym forum, na wątku służącym wyżaleniu się, wyrzuceniu złych emocji spowodowanych ciągłą walką z niepłodnością

 Do dziewczyny, która kolejny raz zobaczyła jedną kreskę na teście ciążowym, po raz setny przeżyła nieudany cykl :
- Ciągle mówisz o depresji, a tak naprawdę nawet nie wiesz co to jest! nie ma, że mi się nie chce albo że się zmuszam np. do wyjścia do pracy. Ja miałam naprawdę depresję i wierzcie mi nie da się zmusić! w prawdziwej depresji nie wstaniesz z łóżka ani nie wyjdziesz z domu!!!A czy lekarz  powiedział, że nie ma żadnych szans???????? Bo wtedy rozumiem, można się podłamać.Ale póki są szanse (Nie, nie nadzieja a realne szanse!!!). To należy leczyć się i robić to co każe lekarz!!!!!
Depresja poporodowa, kiedy urodzi się dziecko i nie można się nim zająć jest straszna!!! Szczególnie jeśli jest to upragnione dziecko!! A tak się też zdarza wbrew naszej woli. Nie dyskutuję co jest gorsze, ale popadanie w depresję kiedy są szanse to bez sensu.
Ja rozumiem, że ten czas się dłuży. Naprawdę bardzo rozumiem, ale depresja dopóki są szanse to bez sensu. Myślisz, że w życiu jest tak jak się zaplanuje??? Jak są realne szanse - Nie ma depresji!!!!!!!!!!!!! 

Gdy przełknęła ten cios, cicho odpowiedziała:
- Czy depresja niezdiagnozowana sprawia mniejszy ból niż zdiagnozowana? Wiesz co teraz poczułam się jak rozhisteryzowana nastolatka, która przejmuje się za przeproszeniem, byle gównem, bo nie mam zdiagnozowanej depresji, bo nie doszła do tego stadium, że nie można się podnieść z łóżka. Jednak wiem co to znaczy nie chcieć się obudzić, zmuszać się do wstania, alienować się od przyjaciół, płakać w publicznych miejscach (co ja mówię płakać :-/ ryczeć, wyć to są odpowiednie słowa), znam niechęć do wychodzenia z domu, niepokój w środku, przesypianie całych dni...
No, ale nikt, przez prawie 6 lat starań, nie powiedział, że nie ma szans, szkoda tylko, ze nikt nie wie dlaczego się nie udaje.
Widocznie u mnie depresji nie ma, przynajmniej nie zdiagnozowanej, ale wiem jak to jest czuć kamień na sercu i prowadząc samochód, widząc drzewo, zastanawiać się czy to by była szybka śmierć...


11 komentarzy:

  1. Nadużywane określenie dla złego nastroju do czasu gdy nas naprawdę dopadnie.
    Dlatego ja staram się określać poziom swoich emocji bardzo precyzyjnie.
    Trzymajcie się
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację, dopisałam kontekst całej sytuacji, bo faktycznie nadużywamy słowa depresja. Tylko kurcze jak nazwać stan, gdy tylko siłą woli swojej lub bliskich wstajesz z łóżka, nakładasz uśmiech nr 3, a po powrocie do domu zaszywasz się pod kołdra i odcinasz od świata. zwykłym przygnębieniem trudno to nazwać :-/

      Usuń
    2. A może ja po prostu boję się tego słowa?

      Usuń
  2. Przeszłam depresję zdiagnozowaną. Prawda jest taka, że są stadia depresji. Widocznie ona nie jest w tym stadium, ze już nie chce się wstawać rano. Najważniejsze jest to, żeby nie lekceważyć żadnego etapu, bo w każdym człowiekowi jest źle i w każdym, jeżeli można, należy mu pomagać.
    Z depresji nie można się wyleczyć zupełnie. Zawsze może nastąpić nawrót.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tylko właśnie problem w tym, że czujesz, że spadasz i może chcesz szukać pomocy, ale ktoś Ci powie - e tam, co to za powód do zmartwień, ja to dopiero mam powody a się nie łamię . Człowiek myśli, ze może faktycznie jest histerykiem :-/
      Jaskółko, trzymaj się, oby nawrót nie nastąpił

      Usuń
  3. rożnie to jest - w każdym razie jak jest źle to trzeba szukać pomocy...
    ach to życie - ciężkie czasem bardzo ... ważne by nie tracić nadziei ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko z tą nadzieją w depresji...

      Usuń
    2. Ano ciężko. Dobrze jest mieć obok siebie kogoś kto wyciągnie za uszy nawet z największego bagna.

      Usuń
  4. Niestety tak się kończy wyżalanie się i szukanie wsparcia na publicznych forach, nieodpowiednim, bolesnym komunikatem prosto w serce, bo ten ktoś "wie" lub "miał" gorzej, trudniej, boleśniej.
    Do takich wyznań jednak najlepsza jest przyjaźń i słowa osoby, która nas dobrze zna. Nawet ona nie zawsze wie, co się w nas dzieje, a co dopiero ktoś przypadkowo napotkany w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  5. A taki stan, kiedy się żyć nie chce można przeżywać wielokrotnie w życiu, nawet po zawodzie miłosnym. I czasem trwa on wiele miesięcy, a czasem i dwa lata. Mimo to ja u siebie takich stanów nigdy nie starałam się określać depresją. Warto, kiedy jeszcze jest się w stanie, pozbierać swoje emocje i podzielić na kawałki, ponazywać każdy stan i każde odczucie. W poczuciu tego, że się wie, co się przeżywa, jakoś łatwiej jest przeżyć. Najgorzej jest być w dole z bezradności, tak jak tu. Niby kolejna nieudana próba, a przecież to oznacza straszne wydatki, tyle nadziei, tyle łez, tyle przemyśleń na granicy rozsądku. Nie można bagatelizować takich uczuć, chociaż z drugiej strony ludzie moim zdaniem czasem sami się wpędzają w te stany.
    Nie rozumiem tak przemożnej chęci zajścia w ciążę, bo u mnie ona sama się zdarzyła i nigdy tak naprawdę nie odczułam tęsknoty za jeszcze jednym dzieckiem. Więc pewnie nie rozumiem też jak może wpędzić w taki stan. Ale ja nie muszę rozumieć. Co nie znaczy, że mogę się wypowiadać bagatelizując stan drugiej osoby, której nie rozumiem. Albo rozumiem w sposób bardzo ograniczony.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że piszesz o "depresji" - specjalnie napisałam w cudzysłowu ponieważ zbyt często ten termin jest nadużywany. Tak, przy depresji za nic w świecie nie zmusisz się do wstania z łózka, wyjścia gdziekolwiek, nawet do jedzenia.... Depresja tonie jest nieudany dzień, niemiły wieczór czy trudna sytuacja... to dużo więcej, to choroba.

    OdpowiedzUsuń