piątek, 10 października 2014

Syndrom zamknętych drzwi?

Ostatnio jakoś czas mi ucieka przez palce, niby dzień za dniem takie same, niby się ślimaczą niemiłosiernie, a w ostatecznym rozrachunku, nagle bach i kolejny miesiąc.
Chodzę wymyślam problemy, skupiam się na nich i nie dam sobie do łba wsadzić, że są błahe.
Nieeee, wolę rozgrzebywać na części pierwsze i zamęczać Pragmatyka.

Zdiagnozowałam u siebie (telewizja pomogła :p) syndrom "zamkniętych drzwi". Osiągnęłam co chciałam i nie mam kolejnego celu w życiu. Mam nadzieję niedługo wyjść z takiego marazmu, bo ile można sie nad sobą roztkliwiać.

Wróciłam do szycia, do szydełkowania. Próbuję kończyć, co w ciągu roku pozaczynałam, może to mnie jakoś otrząśnie.

Dziedzic rozwija się nam pięknie. Raczkuje zawzięcie, coraz częściej samodzielnie stoi (bez podparcia), gada, śmieje się, pokazuje swój charakterek i uczy mnie cierpliwości. Kochane dziecko :-)
Myślimy powoi o rodzeństwie, jednak się boję, głównie strony finansowej. Wiem to przyziemne bardzo. Ktoś może powiedzieć - jaki to problem? jedno jest to i drugie się wychowa, można zrezygnować z tego, tamtego i owego. dzieci nie muszą mieć fiszerprajsów, żeby być szczęśliwe.
Ogólnie się z tym zgadzam, ale kurcze noo, chce móc zabrać dzieci do kina czy na pizzę, chce pochodzić na basen, pojechać na wycieczkę... do tego chcę mieć oszczędności. Boję się życia bez nich. Boję się choroby, boje się awarii sprzętu. No taka właśnie trzęsidupka ze mnie ;-)
Z drugiej strony wiem, ze jeśli nie zdecydujemy się teraz to kiedy? 35 lat życia za mną, nie ma się co łudzić - czasu dużo nie mam.

Ech, może to zwyczajnie chandra? Może zbyt długo w domu siedzę?
Liczę, że niedługo będzie lepiej :-)

Na razie się skupiam na zorganizowaniu pierwszych dziedzicowym urodzin :-)

15 komentarzy:

  1. Pokaż kawałek dziedzica:)))
    Ja mam też taką ślicznotę raczkującą, dziś mnie rozczuliła, pełzała najpierw na brzuchu, a jak się zmęczyła to na czworakach zasuwała, kwicząc przy tym pociesznie. Też uważam, że, jak się chce dwoje dzieci to nie ma , co czekać, ja czekałam, za długo, a teraz po ptokach. Zdrówka życzę.
    Nie wymyślaj problemów, ciesz się każdym dniem. Życie jest piękne, a jak przyjdzie czas to może nam pokazać, co to sa problemy, więc nie marnujmy czasu na duperele.

    OdpowiedzUsuń
  2. rzeczywiście z decyzją nie ma co czekać a decyzja jest trudna, cokolwiek postanowisz - powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Martek mam to samo i w sumie wyprzedziłaś mnie z postem na blogu. Też ostatnio za mną łazi i myśl o rodzeństwie (chociaż w tej sferze nie mam za wiele wątpliwości), ale życie zmusza do odkładania pewnych spraw przez finanse. Ostatnio żalilam się swojemu M., że siedzę w tej swojej robocie dniami i nocami czasem, ciułamy te pieniądze, dziecko matki w domu nie ogląda, a jak przychodzi co do czego to popłacę kredyty, rachunki, kupię jakieś ciuchy, bo dziecko rośnie, żarcie i nie zostaje nam nawet na wycieczkę do ZOO z dzieckiem. Dołuje mnie to koszmarnie, że mimo, iż oboje mamy pracę, nie żyjemy ponad stan to nie stać nas czasami na normalne przyjemności typu kino czy kolacja. Chcieliśmy do ZOO do Poznania, obliczyłam że z paliwem, biletami, jakimś żarciem to trzeba wydać około 350zł i co? I nie pojedziemy bo jest październik trzeba zapłacić ubezpieczenie samochodu, zabezpieczyć opał na zimę i w tym miesiącu już nam nie starczy. Za miesiąc to samo, bo mąż potrzebuje nowej kurki, Młody nowych butów na zimę, o sobie nawet nie mówię. Młodym rodzinom jest trudno nawet jak oboje pracują. Dlatego jest niż demograficzny, a w Polsce o polityce prorodzinnej tylko się mówi niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. no widzisz ja jakoś o finansach nie myślę ale nie mogę się zdecydować na rodzeństwo dla E. bo boją się chorób... E. ciągle choruje ... nie je ... choruje... nie przybiera na wadze... nie je... i non stop ma zapalenie górnych dróg oddechowych ... i tak sobie myślę jakby było małe to jak??? nie mamy nawet komu dziecka na 10 min podrzucić na niańkę nas średnio stać a tu trzeba do szpitala co raz z jednym a drugie gdzie???... i tak płynie czas... i płynie niemiłosiernie... i chyba jak los za nas nie zdecyduje to DUPA z tego będzie... :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na temat drugiego nie będę sie wypowiadać. Po prostu to Wasza i tylko Wasza decyzja. Natomiast ten "kryzys" należy spokojnie przeczekać. Nic na siłę. Za jakiś czas cel sam się pojawi. Robótki zawsze dobrze koiły niecierpliwość i ten dziwny niepokój.
    pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I Twój stan ducha i wątpliwości są mi dobrze znane ... Co do wątpliwości na temat rodzeństwa - to Wasza indywidualna sprawa, choć myślę, że w człowieku drzemią pewne nie odkryte podkłady i jak trzeba to zakasze rękawy i poradzi sobie, nawet w trudnych sytuacjach. A humory? syndrom zamkniętych drzwi? Może znajdź takie właśnie zamknięte??? Piękne zabawki szyjesz, może przy okazji połączysz przyjemne z pożytecznym i zaczniesz szyć na sprzedaż?
    Trzymam kciuki za Ciebie baaardzo mocno! Nie dawaj się chandrze! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy zmaga się z problemami finansowymi, a większość z nas ma taki wizję. Jesteś zupełnie w porządku. To normalne.
    Nikt z nas niestety, poza Tobą nie odpowie na te pytania
    Pozdrawiam i trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio też zaczynam znów szukać celu, bo jak do tej pory celów było za dużo i nie umiałam się zdecydować, który z nich najważniejszy.
    Mam kilka, które są jasne i przejrzyste, ale moja droga zawodowa i życiowa jest jeszcze w trakcie planowania.
    Tak więc mimo braku dziecka (moja córka już się wyprowadziła) dylematy mam podobne :).
    pozdrowienia świąteczne!

    OdpowiedzUsuń